℘℘ Minął rok ... - podsumowanie
Czas mija bardzo szybko, czasem myślę że za szybko ... ale to tylko czasem, bo czasem cieszy mnie fakt że idę w przód, że walczę, że nie poddaję się i nie stoję w miejscu. Jestem silny, żeby pokazać sobie i ludzią w koło że dam radę, nawet w njatrudniejszych chwilach, bo to co nas nie zniszczy, to nas wzocni ...
15 grudnia był szczególną datą, szczególnym dniem, chodź nie optymistycznych. Każdy z nas coś w życiu traci, i jak ogólnie wiadomo, doceniamy coś dopiero wtedy gdy to stracimy. Czytam wiele blogów, przeglądam, podziwiam i szczerze powiem że zazdroszczę. Bo Wy jesteście ludźmi którzy chcą zbudować własne miejsce, żeby poczuć samodzielność, żeby oderwać się od rodziców, krewnych, żeby posiadać własny kąt.
Gdybym cofnął się w czasie, i pomyślał, czy będę tutaj, czy będę poświęcał czas na budowę, nigdy bym tak nie pomyślał. Rok temu nie myślałem już o niczym, za wiele straciłem za dużo, myślałem że już prawie wszytsko, jednak nie dwa tygodnie po wybuchu gazu straciłem kogoś również ważnego, tak samo jak dwa tygodnie przed wybuchem. 3 najbardzije tragiczne wydarzenia w moim życiu przytrafiłu cię w ciagu jednogeo roku, ba w ciągu jednego miesiąca, i każde z nich z odstępem dwuch tygodni.
Dziś z sentymentem patrzę na zdjęcie, nad którymi powinienem siąść i płakać. Ale powiedziałem sobie nie, że nie chcę pokazać że jestem słaby, przynjamniej na zewnątrz.
Czytam i szczerze, podziwiam osoby które inwestują w propan-butan, może ktoś przeczyta i zastanowi się nad tym. Remont kuchni był jakieś 4 lata przed wybuchem, wymieniono wszytsko, od mebli, sprzętu, od węża do butli i samego reduktora. To on winien, że nie wytrzymał, "puścił" i wyciek gazu doprowadził do wybuchu mieszkani wybuchowej, skutki ?
Jak dla mnie ogromne: dwa budynki do rozbiórki. Budynki które były dla mnie domem, dla mojej mamy, mojej babci. Tyle wspomnień, tyle chwil do których nie wrócę, ale zostaną w mojej pamięci... Teraz już tylko w pamięci - te złe i dobre chwile.
Budowa ?!
Sam zamysł budowy był trochę po części spontaniczny, po części rzut na wielką wodę, stwierdziłem wraz z moją mamą że damy radę - zwłaszcza że Szanowny Pan który wykonywał ekspertyzę i kosztorys przekonał nas w fakcie, iż firma ubezpieczeniowa wypłaci 100% wartości ubezpieczenia. Przekalkulowaliśmy, przeanalizowaliśmy, stwierdizliśmy ze starczy nam na psotawienie skromengo małego domu. Fak iż fundamenty po rozbiórce pozostały w idealnym stanie(jak na budynek z lat 60) stwierdziliśy że to dobry znak, i pomogę nam osiągnąć więcej niż możemy.
Machina rusyzła, pozowlenia, projekt, aż sama budowa ... Ekipa zaczęła swoją pracę 10 lipca 2013. Co mnie cieszyło, jednak martwił mnie jednak fakt, że PZU nie wypłaciło należnego nam oszkodowania w 100%, bo tylko 60%. I to jest stan do dnia dzisiejszego, żagnego odezwu, żadnych dopłat. Te 40% a pozwoliło by nam zaplanować coś, co będzie wyglądać ostatecznie jak dom, chodź nadal bez tylu wspomień, miłości i chęci do dalszego życia jak to było dawniej.
Pewnie ktoś powie, że to 60% by wystarczyło, tylko trzeba było oszczędzić. Po części się zgodzę. Ale dodam, że dam nie buduję się na rok, czy dwa. Lecz na najbliższego 50 lat. Materiały które użyliśmy, nie się z wajwyzszej półki, prawie wszystko jest nie będę ukrywał załątwione po dosyć korzystnych cenach - częściowo szukaliśmy promocji, a częściowo staraliśy się dogadać z skłądem, hurtowniami i dostawcami.
Na pomoc miała przyjść hipoteka - zdolność jest, ale jest problem z działką - dwóch właścicieli - i tutaj robi się problem, bo ta kwota by wystarczała żeby już jakoś zamieszkać. Dlatego w tym miejscu podziwiam i rozumiem osoby z zobowiazaniem hipotecznym - można wymarzyć wszystko, rozważyć wiele opcji, bo są na to odpowiednie pieniadze.
Nie będę dalej robił jakiś wywodów, opini, opisów itp...
Jestem z siebie dumny, że dałem radę, podziwam Wszystkich którzy dali, ale życzę powodzenia tym którzy dopiero zaczynają tą ciekawą historię w swoim życiu - jakim jest stworzenie własnego miejsca na ziemi, a nie tułanie się po ludziach, i mieszkanie po znajomych tak jak teraz to przeżywam.